poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział III

Slash:

Going to California - Led Zeppelin

Na plaży byłem już od południa. Chodziłem jakbym miał owsiki. Plażą w jedną stronę, plażą w drugą stronę, siadam na leżak, wstaję z niego. To dziwne: taki łamacz serc jak ja stresuję się przez jakąś drobną, niepozorną, przeciętną dziewczynę. W tej chwili potrzebowałem wsparcia. Solidnego wsparcia mojego przyjaciela. "Jacku Danielsie! Gdzie jesteś?!". Dokładnie taka myśl przeszła mi przez głowę w tamtej chwili. Na szczęście za nim zdążyłem udać się do najbliższego monopolowego na horyzoncie pojawiła się Ona. W świetle słońca wyglądała jeszcze lepiej, niż wczoraj przy barze. Teraz wyglądała wręcz zjawiskowo.


Emily:

Beautiful Dangerous - Slash feat. Fergie

Kiedy przyszłam na miejsce Slash już tam był. Wyglądał tak jak poprzedniego dnia. Pochwalę go jednak za zmienioną koszulkę. Nieskromnie powiem, że ja prezentowałam się jak zawsze świetnie. Nie wysilałam się jakoś specjalnie z dobraniem szmatek. Pierwsze z brzegu krótkie spodenki, byle jaka koszulka, która okazała się gwiazdkowym prezentem od Michelle - czarną obcisła koszulką z AC/DC. W łazience lekki makijaż, aby zakryć wory pod oczami z niewyspanej nocy, włosy w artystyczny nieład i byłam gotowa. Założyłam tylko znoszone trampki i ruszyłam.
- Witaj moja droga - powiedział, mimo że dzielił nas jeszcze dystans około dziesięciu metrów.
- Siema kolego. - Ładnie się uśmiechnęłam.
- Miło cię widzieć. Szczególnie po tym, jak nam wczoraj bezczelnie przerwano.
- No właśnie, a później już tylko noc spędzona w jakiejś melinie. - Nie cierpię tego w sobie, ale niestety, przyzwyczaiłam się do mojego pięknego domku stojącego na wybrzeżu.
- To gdzie McKagan was zabrał?
- Do swojego mieszkania. - Usiedliśmy na piasku.
- Aaa, no to faktycznie wam współczuję. A Kris był? Muszę iść do tego gościa, bo mi wisi kasę. Zabrakło mu na dziwkę i pożyczył, ale nie oddaje już dwa tygodnie.
- Nie było aż tak źle. Mówił że jego współlokatora nie było. A ty taki hojny jesteś że tak kasę rozdajesz? - Jak tak teraz o tym myślę, mój uśmiech a tym momencie był o wiele zbyt zalotny.
- No nie do końca, długa historia. No ale nie przyszliśmy tu gadać o Krisie i jego dziwce, nie?
- No nie wiem w jakich celach ty tu przyszedłeś. Ja przyszłam pogadać.
- No tak, ja też. Ale .. ale chyba nie o dziwkach, nie? - Dam sobie głowę uciąć, że słyszałam w jego głosie zająknięcie.
- Każdy temat jest dobry do rozmowy.
- Masz chłopaka? - Trochę mnie zatkało - A Michelle ma? - Jak dla mnie dodał to o wiele za szybko.
- Mam wielu chłopaków, Michelle też.
- Popieracie wolne związki? Pytam bo wiesz .. Duff cały czas pierdoli o Michelle, no to mu mówię, że się ciebie zapytam, żeby potem nie było wtopy.
- Nie, chyba źle mnie zrozumiałeś. Nie mamy chłopaków. - Nawet nie wiecie, jak bardzo rozbawiły mnie jego przypuszczenia - No to on ją tak na poważnie bierze?
- Jak widać, chyba tak. Napalony blond debil. - Mimo jego ciemniejszej karnacji widziałam, że się zaczerwienił.
- No to muszę powiedzieć Michelle, że ma branie
- Chyba się już domyśliła. Chociaż... W końcu Duff to robił tak dyskretnie. - ironia, to co lubię najbardziej.
- Michelle pewnie myśli że tak zachowuje się kolega.
- Rozumiem, że ona nie zna się na sprawach damsko-męskich?
- Mniej więcej tak.
- Biedny Duff...
- Dlaczego? - oczywiście doskonale wiedziałam dlaczego, jednak lubię czasem po manipulować ludźmi.
- No... będzie się musiał się postarać, żeby zauważyła w nim kogoś więcej niż kolegę, nie?
- Będzie musiał jej to dokładnie pokazać. Trochę się przy niej napracuje.
- Pewnie się przez nią nie raz spoci - Slash miał na prawdę zaraźliwy śmiech
- Pewnie tak.
- No a nad tobą też trzeba tak pracować?
- Zależy.
- Może poznasz kiedyś kogoś, komu będzie dane to sprawdzić. - Wstrętny podrywacz, puścił do mnie oczko.
- A skąd wiesz że chcę kogoś takiego poznać? Hmm?
- A czemu miałabyś nie chcieć?
- Bo faceci to chuje?
- Który ci zrobił krzywdę, że tak sądzisz dziewojo?
- Nie zrobił jej, bo to ja mu ją zrobiłam. Wiedziałam co kombinuje.
- Okej, to może ja się odsunę.
- Tak, tak bój się mnie, lewy prosty, prawy prosty i leżysz.
- Duff mi coś wspominał o tym, że mu groziłaś twoją umiejętnością boksu.
Przez następną godzinę toczyliśmy równie bezsensowną rozmowę, jak fragment przytoczony wyżej. Dowiedziałam się, jak na prawdę na imię mają chłopaki, skąd pochodzi Slash, a także jak doszło do powstania Gunsów. W sumie było całkiem ciekawie. Jednak denerwowały mnie ciągłe zalotne uśmieszki Saula. Głupi myślał, że na mnie one podziałają. Kiedy pod koniec rozmowy zrozumiał, że tak łatwo ze mną nie ma, zaczął często zerkać mi na biust. Faceci są tacy prości. O dziwo nie zareagowałam na to tak jak zazwyczaj i nie uderzyłam Slasha w twarz. W jego wykonaniu mnie to akurat bawiło.
- Słuchaj, przepraszam bardzo, ale ja muszę już lecieć. Chłopaki będą na mnie bardzo wkurwieni, że się spóźniłem. Ale wiesz co? Przyjdź w poniedziałek do tej meliny, w której pierwszy raz spotkała nas Michelle. No i weź ją ze sobą, niech Duff się trochę namęczy - powiedział Slash wstając i wyciągając do mnie ręce, aby pomóc mi wstać.
- Ja też muszę lecieć, chcę uniknąć dziwnych komentarzy rodziców. A jeżeli chodzi o melinę: okej, jak znajdziemy chwilę czasu to przyjdziemy.. Haha, no właśnie, ale myślę że i tak nie wytrzyma do końca.
I potem Slash mnie odprowadził, nadal gawędziliśmy. Kiedy nadszedł czas rozejścia, powiem szczerze, że trudno mi było skończyć tę rozmowę. Z Saulem rozmawiało mi się na prawdę dobrze, jak bym znała go ładnych parę lat. Po wyrazie jego twarzy można było wyczytać, że czuł to samo co ja.


* Dwa dni później *

Michelle:

Smokin In The Boys Room - Mötley Crüe

Lekcja angielskiego. Mój ulubiony przedmiot zaraz po matematyce. Siedziałam jak zawsze z Emily, z tyłu klasy. Em tylko na to miejsce się zgodziła. Przepisywałam grzecznie notatki z tablicy, podczas kiedy moja przyjaciółka bazgrała coś w zeszycie. Jak zwykle nie przepisywała niczego, a później i tak dostawała dobre oceny. Nawet nie musiała się uczyć. Taka codzienna rutyna - ja się uczę, Emily olewa.
- Ej Michelle, mamy zaproszenie do Slasha i Duffa. Idziemy? - Starała się chyba mówić szeptem, niestety Young nie umiała być cicho. Wszystkie spojrzenia w klasie zaraz wlepiły się w naszą dwójkę.
- Cicho Em.. Od kogo?
- Od Slasha.
- Panno Young! Wiem, że nie chce pani uczestniczyć w lekcji, ale niech da pani taką szanse pozostałym - zwróciła uwagę pani Swan.
- Ja tylko rozwijam moje umiejętności przekazywania wiadomości werbalnych proszę pani! - Emily zawsze wiedziała, co odpowiedzieć, aby nauczyciel zakończył dalszą dyskusję.
Pierwsze ostrzeżenie od nauczyciela, nie mogłam ryzykować. Otworzyłam zeszyt na dziewiczej, nie splamionej atramentem z mojego pióra kartce z tyłu i z kaligraficzną dokładnością napisałam partykułę: NIE.
- Ale dlaczego? - Em nadal rozwijała swoje umiejętności przekazywania wiadomości werbalnych.
"Nie mam ochoty się z nimi widzieć. Do teraz czuję na sobie zapach wody po goleniu Duffa. Na za dużo sobie pozwolił" napisałam w zeszycie.
- A co on ci takiego zrobił? No ale dlaczego nie chcesz iść?
- Dotykał, tyle wystarczy. Bo Nie mam ochoty, ani czasu. Popołudniu pomagam mamie w ogrodzie - powiedziałam szeptem.
- No Michelle! Ciebie bym o gadanie nie osądzała! Uspokójcie się, albo was rozsadzę! - Drugie ostrzeżenie.
- No tak, dotykał...No to powiedz że idziesz ze mną wykonywać projekt szkolny w terenie i po sprawie. - Em nic sobie z tego jednak nie zrobiła.
"No dobra. Ale za to idziesz ze mną jutro do biblioteki!" napisałam pospiesznie, nie chciałam podpaść do końca pani Swan.
- No widzisz jaki ja mam dar przekonywania! Fuck yeah! - Emily tego nie powiedziała, Emily to wykrzyczała.
- Panno Young! Do pierwszej ławki! Przecież przez Ciebie biedna Michelle się niczego nie nauczy!
- Przy pani i tak by się niczego nie nauczyła.
- Nie dyskutuj, bo do dyrektora pójdziesz!
- A dyrektor co mi zrobi?
- Proszę pani, miała mi pani dać jakieś zadania dodatkowe. - Nie chciałam, żeby moja przyjaciółka miała kłopoty, wiedziałam jak odwrócić uwagę pani od Em.


* Po lekcjach *

Zgodziłam się pójść z Emily tylko dlatego, że nie chcę jej samej do chłopaków puszczać. W telewizji wiele się słyszy o dziewczynach, które zostały wykorzystane seksualne, a przecież Em była do tego idealnym materiałem. Ładna, drobna, ze ślicznym uśmiechem i idealną figurą. Jedyną jej bronią był by ten jej boks, który trenuje od półtora roku. To znaczy na treningi chodzi, kiedy jej się chce, czyli raz na tydzień, dwa. Mimo to potrafi uderzyć. Pamiętam, jak pół roku temu niechcący mnie uderzyła - dwa tygodnie chodziłam z siniakiem na żebrach. Nie zmienia to jednak faktu, że się o nią bałam.
Kiedy przyszłyśmy na miejsce Slash z Duffem siedzieli w środku. Był z nimi także Izzy. Patrząc na niego w dziennym świetle uznałam, że ze swoimi kruczo czarnymi włosami opadającymi niesfornie na twarz, z zaćpanym, nieobecnym wzrokiem a także dłońmi z lubością poruszającymi się po gryfie gitary jest całkiem przystojny. Niestety, blond patyk nie pozwolił mi długo zachwycać się tym widokiem. Ledwo zdążyłam przywitać się z Izzym, a ten już znalazł się u mojego boku. W sumie wyglądał całkiem nieźle. Z chustą zawiązaną na głowie, w niedbale zarzuconej koszuli i skórzanych spodniach, a do tego z basem przewieszonym przez ramię był na prawdę, hmm.. pociągający? Jednak tłumiłam tę myśl. Było dla mnie nie do pomyślenia to, że miałabym interesować się jakimś facetem, który nie jest królem o którym uczę się akurat na historii. Wracając do tematu, początek rozmowy był całkiem znośny. Rozmawialiśmy po prostu jak znajomi, jednak nie musiałam długo czekać na to, aż zacznie się do mnie dowalać. Niby przypadkowe muśnięcia dłoni, zbytnie przybliżanie się do mojej osoby. Wtedy działało mi to bardzo na nerwy. Działałam na nerwy także sama sobie. Z jednej strony uważałam, że Duff to świetny chłopak, a z drugiej jednak coś podświadomie cały czas mówiło, że to nie jest dobry pomysł. Takie wewnętrzne rozdarcia nie są okej, a McKagan mi tego nie ułatwiał. W momencie kryzysu chciałam nawet powiedzieć Emily, że chcę już iść, jednak kiedy zerknęłam na nią i Slasha, ta ochota mi kompletnie przeszła. Siedzieli koło siebie, ręka w rękę na kanapie. Prowadzili żywą rozmowę, podczas kiedy Em próbowała coś brzdąkać na gitarze Slasha. Nie wyglądali jak para. Co to, to nie. Wyglądali po prostu jak dwoje przyjaciół. Nie chciałam przeszkadzać Em, pierwszy raz od dawna widziałam, żeby była taka szczęśliwa. Postanowiłam więc przecierpieć zaloty Duffa. Powiem wam, że po pewnym czasie stały się one znośne, a poniekąd zabawne. Przyznam się, że parę razy złapałam się na odwzajemnianiu jego uśmiechów, czy trąceń dłoni.
Po pewnym czasie dołączył do nas Axl i Steven. Axl to rudy dupek. To znaczy, takie próbował stworzyć o sobie wrażenie. Po bliższym poznaniu jednak okazywało się, że umie być równie sympatyczny co Saul, czy Michael (bo tak właśnie na prawdę miał na imię Duff). Steven to duże dziecko. Blond loczki, niebieskie oczy, wieczny uśmiech i pozytywne nastawienie do wszystkiego. Steven uśmiechał się nawet do ściany i to tylko dlatego, że jak on to określił "jest ładnie popisana".
Mimo tego, że po powrocie do domu śmierdziałam połączeniem zapachu papierosów, alkoholu i Duffa. Mimo, że mama nie była zadowolona, że wróciłam tak późno. Mimo, że nie przygotowałam się na następny dzień do szkoły, to nie żałowałam.
To chyba właśnie w tym momencie zaszła pierwsza minimalna zmiana we mnie. To właśnie to mikroskopijne pęknięcie w mojej idealnej skorupie miało za jakiś czas spowodować wyklucie się mnie na nowo.

*Trzy miesiące później.*

Slash:

Sweet Little Sister - Skid Row

Przez te trzy miesiące bardzo zbliżyliśmy się z dziewczynami. Praktycznie każdego popołudnia przychodziły do naszej meliny. Axl je polubił, a Izzy przy nich otworzył. To na prawdę sukces. Między nami wszystkimi wytworzyła się pewna nic przyjaźni. Jednak dla mnie osobiście było to za mało, w stosunku do Emily oczywiście. Nie rozumiałem, jak ona może nie reagować na moje zaloty. Moje! Jednego z lepszych podrywaczy na zachodnim wybrzeżu! Ale jeszcze bardziej przerażało mnie to, jak sam reaguję na jej osobę. Zaczynałem się jąkać, uważałem na każde słowo.. oczywiście tylko na początku, po chwili rozmowy znowu stawałem się taki zajebisty, jaki jestem na co dzień. Próbowałem nawet zapomnieć o Em widząc, że nie mam u niej szans. Przez te trzy miesiące byłem z .. może 5 dziewczynami? Niestety, w tym czasie każdy mój "związek" musiałem zakończyć szybciej, niż się rozpoczął. Po prostu nie umiałem zapomnieć o Em.
Teraz siedziałem w mieszkaniu Duffa. W towarzystwie najcudowniejszej pary na ziemi, wina i heroiny, czekanie na tę primadonnę stało się całkiem przyjemne.
- Hej, a Kris ma niedługo urodziny, nie? Może byśmy mu zrobili jakąś imprezę? Dawno nie było .. no i moglibyśmy zaprosić dziewczyny - krzyk Duffa przerwał błogą prawie-ciszę.
- Pierwsze to niech on mi odda kasę, a później możemy gadać. - powiedziałem zaraz po tym, jak wciągnąłem kreskę.
- Ej! To był mój towar ciołku! .. Teraz Kris odda hajs mi, a nie tobie i będziemy kwita. A wracając do imprezy.. to co?
- Kurwa a ty jak mi ostatnio wychlałeś całego Nighta, to było dobrze?! I nie waż się brać mojej kasy. A co do imprezy możemy zrobić. A tak w ogóle. co ty się tak na te dziewczyny napaliłeś? - Starałem się nie dać po sobie poznać tego, jak zależy mi na Em.
- Nie napaliłem się? Po prostu je lubię, takie młode co dopiero co pierwszy raz piwa spróbowały. - McKagan chyba starał się osiągnąć podobny efekt.
- Powiedz lepiej że lubisz ruchać dziewice.
- Wolę to, niż stare baby jak Izzy! - Cóż, rozmowa stawała się coraz bardziej ciekawa.
- No w sumie tak. A co, jak posądzi cię o gwałt na nieletniej, jak Jasmin?
- Spokojnie stary. Wiem co robię. - Jego cwaniacki uśmiech mówił "Nie, nie mam zielonego pojęcia co robię".
- Nie wątpię.
- To co z tą imprezą? Chyba od tygodnia nie robię nic, tylko siedzę w domu z Krisem, jeszcze pierdolca od tego dostanę.
- No widzisz. To znaczy że, albo się starzejesz, albo się zakochałeś. Wybieram to drugie. - Nie mogłem się powstrzymać przed zrobieniem sobie z McKagana żartów.
- Mam ci powiedzieć, co ostatnio gadałeś przez sen?.. Brzmiało to jak "Emily, Emily"
- Na pewno ci uwierzę. Po drugie kiedy ty mnie widziałeś podczas snu? No ale powiedz szczerze, ciągnie cię do niej?
- Do Emily? Nie.. jakaś za pewna siebie jak dla mnie.
- Mówię o Michelle.
- Może... - powiedział o wiele za szybko.
- Wiedziałem.
- Idziemy?
- Jak ty lubisz zmieniać temat.
- Powinieneś się już do tego przyzwyczaić - powiedział wyciągając papierosa - chcesz?
- Głupie pytanie
- A w ogóle to nie tylko mnie ktoś zawrócił w głowie, co?
- To nie jest zawrócenie, to raczej zadatek na przyjaźń. - Nie wiedziałem, że umiem tak mądrze składać zdania.
- Tak, tak. No pewnie. Wierzę ci, widzisz? -  Miałem ochotę zetrzeć mu ten głupi uśmieszek z twarzy, a także zrzucić jego rękę z mojego ramienia. Jednak tego nie skomentowałem.
- O kurwa! Slash patrz! Ja pierdole, nie wierzę!
- Co jest? - Zacząłem się rozglądać z nadzieją zobaczenia jakiejś niezłej laski, która pozwoliłaby mi zapomnieć o Emily.
- Misfits grają u nas! - Podbiegł do mnie z plakatem, który właśnie zerwał ze słupa. - Muszę tam być! Slash, idziesz ze mną?
- Poszedł bym, ale zbieram na nowe wiosło.
- Nie to nie, pójdę sam.
- Kurwa Stary! A Michelle?! Jaki ty jesteś głupi. - Na prawdę, nie rozumiem jak można nie wpaść na tak oczywistą rzecz.
- Co? No .. nie wiem czy ona będzie chciała..
Warto spróbować, zawsze to jakiś sposób na spotkanie. Jak nie będzie chciała weźmiesz kogoś innego. - I znowu zaskoczyłem sam siebie tym, jaki potrafię być mądry.
- A wiesz, gdzie ona mieszka?
- Tak, koło Emily.
- To mnie tam zaprowadź. Chłopaki poczekają, bilety na Misfits nie...
- Za wino cię zaprowadzę
- Okej .. chodź nie gadaj! - I taki układ mi się podoba.
Ruszyliśmy w stronę willowej dzielnicy L.A. Trochę to straszne, że dziewczyny właśnie tam mieszkają. Nie pasowały mi na osoby z tamtych okolic. Oni zazwyczaj są snobami, dziewczyny takie nie były. No ale wracając do tematu, kiedy dotarliśmy już na miejsce, Duff poszedł w stronę domu Michelle. Ja zaś skierowałem się we stronę willi Em, z nadzieją, że spotkam ją u siebie.


Duff:

Knockin On Heavens Door - Guns N' Roses

Dom był duży. Jeszcze nigdy nie było mi dane spędzić chociaż jedną noc w tak wielkiej chałupie. Kto wie, może dzięki Michelle kiedyś do tego dojdzie. Teraz jednak przyszedłem zaprosić ja na koncert. Przy drzwiach przez chwilę się zawahałem. "A co, jeżeli otworzy jej ojciec?", "Michelle pewnie mnie spławi". Nachodziły mnie czarne myśli, jednak nie mogłem teraz zwątpić. Zadzwoniłem. Nie musiałem długo czekać, po chwili drzwi otworzyła mi drobna, szczupła brunetka. To była Michelle. Wyglądała trochę inaczej niż zawsze. Nie wiem, co spowodowało tę zmianę. Spięte włosy? Strój nie tak perfekcyjny, jak zawsze? Nie mam pojęcia, jednak wiem, że zrobiła na mnie wtedy duże wrażenie. Taka podobała mi się jeszcze bardziej. Pamiętam, że przemknęła mi przez głowę myśl o tym, że chcę ją no co dzień taką widzieć.
- Cześć, co ty tu robisz? Ja właśnie wychodziłam - założyła szybko tenisówki i wyszła krzycząc coś na pożegnanie rodzicom - Skąd ty w ogóle wiesz, gdzie mieszkam?
- Siema. Slash mi pokazał gdzie mieszkasz.
- Okej. A więc słucham. - uniosła brew pytająco.
- Poszłabyś ze mną na koncert Misfitsów? - walnąłem prosto z mostu.
- Grają koncert? Kiedy?
- Za miesiąc.
- No w sumie mogę z tobą pójść ale .. ale to nie jest randka, prawda? - Jaka ona była urocza, w tej swojej niewinności. Nie daj Bóg miała by iść z kimś na randkę!
- No nie, oczywiście, że nie. Chyba nie wiesz co u mnie znaczy słowo "randka" - sądząc po jej minie mój uśmiech był chyba zbyt cwany.
- Nie chcę wiedzieć! Idę w stronę biblioteki, idziesz ze mną?
- Tak właśnie myślałem. No dobra, najwyżej zostawię Slasha samego.
- Nie musisz przecież. Poradzę sobie sama. Przyzwyczaiłam się - Uśmiechnęła się ładnie.
- Nie no, przejdę się. - Zapadła między nami dość krępująca cisza. Michelle szła sztywnie u mojego boku, nie mogłem na to pozwolić, musiałem się odezwać. - Zaczekasz na mnie chwilę? Wejdę tylko do sklepu.
-No pewnie.
Wszedłem do sklepu i już po chwili z niego wyszedłem. W ręku trzymałem dwie butelki wina - jedną dla mnie, drugą dla Slasha. W ustach niosłem paczkę papierosów, bo nie miałem jak jej inaczej złapać.
- Więcej się nie dało? Daj, pomogę ci. - sięgnęła po jedną butelkę wina.
- Chyba nie widziałaś naszych Gunsowych wycieczek do monopolowego.
- Chyba nie. - I w tym momencie upuściło moje maleństwo. Moja czerwona miłość rozlewała się właśnie po brudnym chodniku. - Przepraszam bardzo! Nie chciałam! Matko. Jesteś na mnie zły? - Wyglądała, jak by się miała zaraz rozpłakać.
- Wydałem na nie ostatnie pieniądze, ale ci wybaczę - Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco, przecież nie mogłem pozwolić aby mi się tam przez wino rozkleiła. A na poprawę humoru sobie, wyjąłem skręta. Michelle się to oczywiście nie spodobało. "Michael, schowaj to!" mówiła. Od kiedy dowiedziała się, jak mam na prawdę na imię zwracała się do mnie już tylko tak, w sumie było to całkiem fajne.
Pożegnanie moje i Michelle nie wyglądało do końca tak, jak to sobie wyobraziłem. Młoda widząc w pobliżu gliny, rzuciła tylko na odchodne "Ja lecę. Na razie" i pobiegła w stronę biblioteki. Ja zaś usiadłem na chodniku i popijając wino czekałem, aż szanowny Hudson skończy swoje flirty.


Slash:

Victory Over The Sun - Biffy Clyro

Pamiętam, że był wieczór jak każdy inny. Nic specjalnie nie wyróżniało go spośród innych wieczorów. Te same menele siedziały pod monopolowym, te same zbuntowane dzieciaki latały po Sunset próbując dostać się do klubów. Ta noc od pozostałych różniła się tylko dwoma rzeczami. Jedną było to, że właśnie dzisiaj odbywał się tak wyczekany koncert Duffa, na który szedł z Michelle. Drugą zaś to, że to właśni dzisiaj postanowiłem wcielić w życie mój plan, który już dawno obmyślałem. Teraz była ku temu idealna okazja. Duff nie potrzebował auta, chłopaki nie planowali imprezy, a niebo miało być w nocy bezchmurne. Miałem zamiar zapunktować dzisiejszym wieczorem u Emily. Chciałem jej pokazać Hollywood, jakiego na pewno jeszcze nigdy nie widziała.
Kiedy znalazłem się już pod domem Em sięgnąłem dwa kamyki z dróżki i rzuciłem w okno, z nadzieją, że to okno sypialni mojej koleżanki. Niestety, myliłem się. Po chwili się otworzyło i wychyliła się z niego kobieta w średnim wieku. Od razu rozpoznałem w niej matkę Em.
- Mam wezwać policję? Czy opuści pan nasz ogród?! - milusia z niej kobieta.
- Dzień dobry, ja przyszedłem do Em. - za to ja byłem w dupę uprzejmy.
- Do Emily?! Chyba pomyliłeś adresy młody człowieku, moja córka nie zdaje się z kimś takim jak ty!
- Emily pomaga mi wyjść z nałogu. Musze z nią porozmawiać bo nie wytrzymam i wezmę. - Musiałem coś wymyślić.
- Nie rób sobie żartów, bo wezmę poli.. - Urwała. Odwróciła się w stronę pokoju. Słyszałem, że z kimś rozmawiała, nie wiedziałem jednak z kim, ani o czym. Po chwili jednak w oknie niczym Julia, ta od Romea, pojawiła się Emily.
- Slash jest już późno. Co ty tu robisz?
- Przyjechałem do ciebie. Chodź, muszę ci coś pokazać!
- Teraz? Ale gdzie? Wiesz że matka nie wypuści mnie z domu?
- To bardzo ważne, nie mogę ci jednak powiedzieć. No spróbuj ją ładnie namówić.
- Slash ty świrze. - Uwielbiam sposób, w jaki to powiedziała.
Stałem na dole z bananem na twarzy i czekałem aż Emily do mnie zejdzie. W końcu wyszła z domu. Wyglądała świetnie. Jestem facetem, także nie opisze wam tego dokładnie, miała jednak na sobie czarne obcisłe spodnie, a do tego białą koszulkę z Sonic Youth. Na nogi założyła czarne glany, zupełnie jak ja.
- Zawsze w takim stroju kładziesz się spać? - Wyszczerzyłem się.
- Biorąc pod uwagę, że zasnęłam na kanapie.. - Odwzajemniła uśmiech.
Drzwi do samochodu, jak przystało na prawdziwego dżentelmena otworzyłem jej ja. W środku bryki Duffa było o dziwo bardzo czysto. Widać, o samochód dba bardziej, niż o mieszkanie. Jechaliśmy dość szybko, bałem się że nie zdążę pokazać jej tego, co tak bardzo chcę aby zobaczyła. Kiedy zorientowała się, gdzie jedziemy, zapytała:
- A po co my tam jedziemy? - uśmiechnęła się zaskoczona.
- Chcę ci coś pokazać - patrzyłem na drogę, chociaż bardzo chętnie patrzyłbym tylko na nią.
Chwilę później byliśmy już na miejscu. Mała polanka na wzgórzach Hollywood. Zaraz pod pierwszą literą "O". Uwielbiałem to miejsce, bywałem tu często, bardzo często. Jednak zawsze sam. W dodatku dopiero nie dawno odkryłem urok tego miejsca jaki ukazuje się po zmroku.
- Więc co mi chciałeś pokazać?
- Popatrz.. - Wskazałem ręką na widok jaki się przed nami rozprzestrzeniał. Nisko miasto, Los Angeles, które mimo późnej pory tętniło życiem. Jasne barwy świateł szyldów barów migały, tworząc kolorową łunę. Im wyżej unosiło się wzrok, tym wyraźniejsze stawało się wręcz epickie, gwieździste niebo. Całość wywarła na mnie ogromne wrażenie. Istne miasto aniołów.
- Pięknie tu - Emily najwyraźniej też była oczarowana. - Całe życie mieszkam w L.A., ale tutaj jeszcze nie byłam.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Kiedy patrzę na ten widok, od razu myślę o tobie, wiesz? Nie bierz tego jako tani podryw. Po prostu .. ty też masz takie dwie strony. Jedną, delikatną jak te gwiazdy, a drugą żywiołową jak miasto. Jesteś piękna Emily. - Tego nie planowałem, te słowa same wymykały się z mych ust, zapewne pod wpływem atmosfery tego miejsca.
- Saul, naprawdę mi bardzo miło. Nie wiedziałam że facet może wypowiedzieć takie słowa. - I ten jej uroczy uśmiech.
- Ja tez nie .. - wyszczerzyłem się. Na prawdę nie sądziłem, że stać mnie na takie słowa. - No ale, Em. Chodzi o to, że chociaż bardzo się staram, ty cały czas jesteś w stosunku do mnie zamknięta. Nie wiem, czy ty czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie. Emily .. Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale .. chcesz ze mną być?
- Ja już tam po prostu mam. Muszę bardzo dobrze się na kimś poznać, żeby móc się przed nim otworzyć. Jednak, Saul...niestety...ale...
Następne sekundy trwały latami. Emily ostrożnie dobierała słowa. Cała ona, od razu wiedziałem, że w głębi duszy jest perfekcjonistką. Przez ten czas, kiedy jak na wyrok czekałem co powie, zajrzałem jej głęboko w oczy. Dokładnie się im przyjrzałem. Po tych kilku sekundach znałem je na pamięć. Mieszało się w nich wiele uczuć. Na podstawie tych niewielkich, niebieskich tęczówek byłbym wstanie napisać książkę o Em. Tak, to właśnie ten moment był dla mnie przełomowy w mojej relacji z Emily. Nie wiedziałem co odpowie. Nie wiedziałem czy się zgodzi. Wiedziałem jednak, że teraz wiem o niej więcej. Przekonałem się, że "otworzyć się" wcale nie znaczy "zacząć dużo gadać". Przekonałem się także, że to nie Emily miała się przede mną otworzyć - to ja sam miałem dostać się do jej wnętrza. I właśnie w tym momencie to zrobiłem. Przejrzałem ją na wylot (mimo, że nadal nie wiedziałem jaka będzie jej odpowiedź) a to tylko dzięki jej oczom. Były piękne.


Duff:

Helena - Misfits

W końcu nadszedł ten wieczór. Koncert którym żyłem ostatni miesiąc w towarzystwie Michelle o której myślałem już od czterech. Kiedy przyszliśmy już na miejsce pojawił się pierwszy problem. Ochroniarz chyba nie zauważył, że Michelle przyszła ze mną. Zaczął się jej czepiać, że nie może wejść bez pełnoletniego opiekuna, bo sama jest za młoda. O ile się nie przesłyszałem, Michelle wyzwała go od "zapyziałego starucha" i "zapchlonego buca". Jak na nią to i tak wygórowane wyzwiska, aż przez chwilę stałem i zastanawiałem się, czy mnie słuch nie myli. Kiedy jednak zauważyłem, że ochroniarz się powoli wkurza, musiałem wkroczyć do akcji.
- Ona jest ze mną. - Słowa podziałały jak "sezamie otwórz się". Razem z Michelle już po chwili byliśmy w środku.
- Nie musiałeś, sama bym sobie poradziła.
- Tak, tak oczywiście.
- No tak! Nie musisz się bawić w rycerza, bo ja nie jestem księżniczką.
- No to ty chyba naprawdę nie chcesz zobaczyć Misfitsów.
- Spadaj! - powiedziała rozglądając się uważnie po sali koncertowej. Wspominała mi nie dawno, że to będzie jej pierwszy koncert. Doskonale było to po niej widać.
- Jak nie chciałaś iść ze mną na ten koncert, mogłaś powiedzieć.
- Michael, przecież się zgodziłam. Nie wymyślaj.
- Jak tu zrozumieć płeć przeciwną...
- Mogłabym powiedzieć to samo. - powiedziała chyba bardziej do siebie, niż do mnie.
Po chwili na scenę pojawiło się Misfits. Wtedy jeszcze The Misfits. Zaparło mi dech w piersiach. Zobaczyć jeden ze swoich ulubionych zespołów na żywo to genialnie uczucie. Wpatrywałem się w nich ponad głowami tłumu tak oczarowany, że nie zauważyłem momentu, w którym Michelle się zgubiła. Chciałem jej coś powiedzieć, a ona co? Znikła. Zacząłem ją wypatrywać, nic to jednak nie dało. Kiedy tłum wciągnął mnie w pogo byłem pewien, że już jej dzisiejszego wieczoru nie znajdę. Myliłem się jednak. Po chwili zobaczyłem ją nieco wystraszoną koło dwóch solidnych facetów, nasze spojrzenia się spotkały. W jej oczach dostrzegłem ulgę, chyba to oddalenie się jej ode mnie nieźle ją wystraszyło. Podbiegła do mnie, złapała za rękę i pociągnęła.
- Michael, kuźwa. Chodź tutaj! - powiedziała swoim piskliwym głosem. Zawsze kiedy się czegoś boi ma wysoki głos.
- Czyli jednak tęskniłaś?
- Za tobą? Nie wygłupiaj się. - odpowiedziała zaczerwieniona.
Ten moment zapamiętam chyba do końca życia. Misftisi grali akurat "Helena". Pomyślałem wtedy o tym, że Michelle jest po prostu młoda, niedojrzała i nie do końca wie jak postąpić w takiej sytuacji. Postanowiłem jej w tym pomóc. Złapałem ją za biodra, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem namiętniej jak mogłem. Wiem, że zachowałem się jak buc, jednak ten uroczy rumieniec jaki ją zalał skłonił mnie do takiego, a nie innego czynu. Przez pierwsze kilka sekund było dobrze. Michelle odwzajemniła pocałunek. Przez głowę przeszła mi myśl, że już jest moja. Była tak blisko mnie: w tej chwili nie dzielił nas żaden dystans, ręce trzymałem na jej biodrach a ona odwzajemniła pocałunek. Jednak po chwili czar prysł. Michelle mnie odepchnęła, po czym dostałem od niej w pysk. Jeszcze żadna dziewczyna nie uderzyła mnie tak mocno.
- Co ty kurwa robisz?! - Trochę się wkurzyłem. Nie byłem przygotowany na odmowę, a na pewno nie na odmowę w taki sposób.
- Biję cię, nie poczułeś? Mam to zrobić jeszcze raz?! - Jej wzrok jasno dawał mi do zrozumienia, że byłaby w stanie w tej chwili mnie tam zadrapać. - Spieprzaj! - Popchnęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
Spojrzałem za nią, a potem w stronę sceny. "Sorry Misfits" pomyślałem i pobiegłem za Michelle.


__________________________________________________________________________________
Dziękujemy Wam bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jak już pod kilkoma napisałyśmy, zachęcają nas one do dalszego pisania. Oczywiście mamy nadzieję, że ten post będziecie komentować równie licznie, co poprzedni. Zapraszamy do czytania i mamy nadzieję, że Wam się spodoba.
Jeżeli ktoś z was miałby ochotę, możecie polecić bloga swoim znajomym, lub autorkom innych blogów. Opinia większej liczby osób będzie dla nas bardzo pomocna.
P.S. Wzmianka o Izzy'm napisana z myślą o @Estranged. :)))

30 komentarzy:

  1. Hoho! Wzmianka o moim Izzym, specjalnie dla mnie *.* Dziękuję Wam, kochane <3
    Rozdział zajebisty, szczególnie ten mój Stradlin.
    Co ten Duff sobie myśli? :O
    Ło Slash, podrywacz hahahaha
    No, małe, zajebiste, tylko dużo dialogow, ale mi to zwisa- piszemy dla przyjemności!
    Dziękuję i weny życzę ;* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, weźcie wyłączcie tą weryfikację obrazkową, bo denerwująca jest :c

      Usuń
    2. Jeżeli chodzi o rozdział. Dialogi i tak zredukowane do minimum. Uznałyśmy, że to co jest musi zostać, ponieważ można z nich wywnioskować niektóre rzeczy, a także dodają całości humoru. Jednak bardzo dziękujemy, za twoją uwagę oczywiście. Zwrócimy na to uwagę następnym razem :)))
      Bardziej bym powiedziała " Slash romantyk " :D. A co do McKagana .. Też bym mu dała w pysk :)

      Okej, już się robi. Michelle informatyk wkracza do akcji. Trzymaj kciuki, żebym przypadkiem bloga nie usunęła ;__;

      Usuń
    3. Hahah. Spoko, ja tylko mówię, bo mi ludzie też zwracali uwagi. xDDD
      Dodają humoru, oczywiście :3
      Też. Ja dzisiaj dałam w pysk koledze, który mnie przytulił -.-
      Spoko :) Usuwajcie weryfikację! xD Trzymam!

      Usuń
    4. Zajebioza!

      Usuń
    5. Nie ma sprawy, zanotujemy sobie :D

      Chyba mi się udało ;>

      Usuń
  2. Dziękujemy bardzo Anonimowy Czytelniku :D
    Zapraszamy do dalszego czytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe, Duffiasty nie powinien zdzierać z Michelle xD Rozdział zajebisty!
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicha woda brzegi rwie. ;>
      Dziękujemy bardzo! :)

      Usuń
  4. Jak wy to robicie, ze w ciahu czytania rozdzialu zdazylam przesluchac 7 piosenek Queen?! Zazwyczaj wyrabiam sie w 2, ewenrualnie 3.
    Piszecie bardzo ciekawie. Dobieracie bardzo fajne piosenki. Przykladacie sie do tego. Duzo tu bylo roznych watkow, wiec skomentowanie ich nie ma,najmniejszego sensu. Zbyt duzo roboty - za malo czasu.
    Powiem jedynie, ze bardzo mi sie podobalo. To jest bardzo dobre opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magia. Nasz blog jest magiczny B)
      Dziękujemy bardzo! Nawet nie wiesz, jak miło nam jest czytać takie komentarze. Są dla nas bardzo ważne (z resztą jak i te z krytyką). :)))

      Usuń
  5. Bardzo, bardzo mi się podoba! Zaczęłam czytać i nie mogłam się oderwać! Informujcie mnie o nowych rozdziałach (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszymy. ;D Oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wcześniej przeczytałam, ale w momencie, kiedy miałam skomentować, internet poszedł w pizdu. Także... Pisze teraz XD
    Świetnie piszcie. Opowiadania naprawdę wciąga i ma w sobie coś oryginalnego. Może dlatego, że piszecie we dwójkę? Nie wiem. Ale jest zajebiście.
    Co do akcji... Duff się faktycznie przypieprzył do Michie. I trochę przesadził na tym koncercie XD Ale dobrze, że dziewczyna się postawiła. Prawidłowo B|
    Emily? Hm, jej postać również mi się podoba, szczególnie, że coś tam kombinuje ze Slashem <3 Może coś z tego wyjdzie, a może nie?
    No cóż, czekam na następne rozdziały :3
    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko. Dziękujemy, za tak pozytywny komentarz ;). W sumie nawet nie sądziłam, że mamy w naszym stylu pisania coś oryginalnego, niemniej jednak miło nam to słyszeć (czytać) :)))

      Usuń
  8. Łał, naprawdę fajny rozdział - długi i dużo się w nim dzieje ;)) Szczególnie podobały mi się dwa fragmenty, jeden, w którym Slash i Em byli na wzgórzu z napisem Hollywood oraz scena z koncertu Mistfits. Właściwie, to przypadły mi do gustu wszystkie fragmenty z perspektywy Duffa i Slasha, w których opowiadają oni o dziewczynach. Bo ja tak lubię słowa pełne miłości i romantyzmu :D <33
    Jak na początek idzie Wam całkiem nieźle i życzę, aby było tak już zawsze ;**
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapamiętamy i specjalnie dla Ciebie postaramy się częściej takie fragmenty wplatać ;D
      Dziękujemy bardzo! c:

      Usuń
  9. (jeżeli dostajesz ten komentarz musi się to równać z jakimkolwiek pozostawionym komentarzu (w przeszłości) u mnie na blogu! z góry przepraszam za denerwujące spamowanie)
    Witam witam... chciałabym poprosić o wstąpienie na minutę na mój blog. Dokładniej pod adres: http://bullshit-and-lies.blogspot.com/p/info.html
    By zapisać się na kolejkę o informowaniu!
    Opisałam wszystko dokładnie. Nic więcej nie potrzeba, jak jedynie zgoda z linkiem, do Twojego bloga! Nie czuję kiedy rymuję.
    Niewielka współpraca, dla lepszego współżycia na bloggerze. Dziękuję z góry! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. u mnie 43
    jakby co jam jest Estranged pod inną nazwą!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ok, przeczytałam większość :)
    Ogólnie jest dobrze. Jednak czasem trochę za dużo dialogów. Wiem, że są potrzebne, ale czasem jest ich zbyt dużo i są nieprzerywane wtrąceniami.
    Niestety raczej nie będę czytać dalej tego bloga, mam już tego dużo, a jakoś specjalnie mnie nie zachwyciłyście, co nie znaczy oczywiście, że jest źle. Wystarczy spojrzeć na pozostałe komentarze :)
    Trochę zirytowało mnie zachowania Slasha. Przesada. Te jego początkowe przemyślenia były nienaturalne. Czy on ma dwanaście lat i pierwszy raz na oczy widział dziewczynę?
    No i jeszcze wiek bohaterek. Wiem, że to one robią i gdzie się obracają jest właściwie normalne, a przynajmniej spotykane i do przyjęcia, ale jednak pewne ich zachowania i myśli trochę nie pasują.
    Pozostaje mi życzyć powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że postanowiłaś wejść, przeczytać i pozostawić komentarz :))
      Jednak ja, jak to ja, muszę dodać coś od siebie.
      Jeżeli chodzi o dialogi. Doskonale wiemy, że w tym rozdziale jest ich dużo. Uznałyśmy jednak, że tyle ile pozostało (po wcześniejszym już usunięciu ich części) musi zostać. No cóż, teraz wiemy że to był błąd c:
      Bohaterowie. No .. ich będę bronić. Są to postacie w sumie od podstaw wykreowane przez nas. Doskonale wiemy, że niektóre zachowania są przerysowane, ale to działanie jest celowe. Bohaterzy mają (przynajmniej na razie) być tacy, jacy są. Michelle ma być dziecinnie niewinna, Slash ma mieć bezczelne myśli, Emily ma być aż nad to pewna siebie, a Duff .. on ma być Duffem. :)))
      Dziękujemy jeszcze raz bardzo za komentarz. Przykro nam, że nie masz zamiaru śledzić naszego bloga, jednak nas to nie załamuje, a wręcz przeciwnie. c:

      ~Michelle.

      Usuń
  12. Dopiero teraz zauważyłam komentarz od Was. :)
    Opowiadanie zapowiada się świetnie. Choć faktycznie spora ilość dialogów. Sama na początku miałam z tym kłopoty. Życzę dużo weny. :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, kolejna osoba zwraca na to uwagę. Postaramy się to poprawić przy następnych rozdziałach. Chociaż tak jak mówiłam, te dialogi i tak są sporo skrócone :))

      Dziękujemy bardzo za komentarz. Miło nam, że postanowiłaś wpaść :)))

      Usuń
  13. Biedny Duff, szkoda mi go niesamowicie :C Na miejscu Michelle... Chyba wszystkie wiemy, co bym zrobiła na jej miejscu, nie muszę się o tym rozpisywać :P A McKagan wykazał się szlachetnością, skoro odpuścił dla niej Misfitów. Musi ją naprawdę uwielbiać. Kurde, nie rozumiem jej.
    W ogóle Michelle jest dosyć... irytująca. Nie to, żebym jej nie lubiła, czy coś, ale chyba tak jest :P Nie dość, że nie chce Duffa, to jeszcze jest taką poukładaną, grzeczną kujonką, że
    aż się coś robi. Niby coś tam było, że zaczynała pękać, że Duff zaczynał jej się podobać, ale to dla mnie, póki co, za mało.
    Slash i Emily to dosyć ciekawy wątek. Myślę, że taki romantyczny wypad za miasto powinien ją złamać i zmienić jej nastawienie wobec Slasha, ale z drugiej strony ten jest tak pewny siebie, że należy mu się trzymanie go w niepewności i odrzucanie jego zalotów. Kibicuję im, ale Em dobrze robi, przynajmniej jak na razie :)
    A co do dialogów, o których wspominali inni, mi absolutnie nie przeszkadzają. Przeważnie są one na tyle zabawne, że jak dla mnie, może być ich jak najwięcej :D
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Piszę z dużym poślizgiem. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Ostatnio nie mam na nic czasu. Dobra, jest tak od 3 miesięcy... Eh, nieważne.

    Całość jest ciekawa. Myślę, że to opowiadanie ma przyszłość. Jednak muszę się poprzyczepiać do kilku rzeczy. Wybaczcie mi.

    1. Szybka akcja. Za szybka. Czasami można się pogubić. Delikatnie zwolnijcie, a będzie bardzo dobrze! :)
    2. Dużo dialogów. Nie mogę narzekać, bo opisy też są, jednak dialogi stanowią 2/3 rozdziału. W niektórych sytuacjach są po prostu zbędne.
    3. Nie ma punktu trzeciego XD

    Dobra, a teraz coś co mi się podoba.
    Oryginalność. Nie wiem... Jest coś w tym opowiadanku takiego, co sprawia, że wszystko jest świeże.
    Lekkość. Przyjemnie się czyta rozdziały.
    Pomysłowość. No tutaj Wam jej nie brak.

    Podsumowując. Wystarczy skorygować niektóre niedoskonałości i opowiadanie będzie naprawdę bardzo dobre :) Na ten moment i tak mi się podoba.

    Love,
    Chelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty! Cieszymy się, że wgl wpadłaś :)

      Dziękujemy za rady, postaramy się poprawić to, na co zwracacie nam największą uwagę, czyli za szybka akcja i przesadzona ilość dialogów. :)

      Jeżeli chodzi o pozytywy.. no cóż: Dziękujemy bardzo.

      Usuń
  15. Przypomniały mi się czasy, jak gdzieś tak na poziomie wczesnego gimnazjum też pisałam z przyjaciółką opowiadanie, teraz często do niego wracam, bo mnie inspiruje, seriously :D Wy też za parę lat będziecie pisać jeszcze lepiej i wracać do tego, szlifować styl, poprawiać niedoskonałości. Co nie zmienia faktu, że Wasze opowiadanie zajebiście mi się podoba, bo przywołuje wspomnienia, wzbudza sentymenty. Fajnie to się czyta, tak lekko i szybko :D Prawie same dialogi, za co pewnie krytycy by Was zjechali, ale ja lubię tak, bo jest dynamicznie, szybko, nie ma przeciągniętych scen, to jest lekkie opowiadanie, a nie "Pan Tadeusz", wszystko jest na swoim miejscu. Jako starsza koleżanka mogę Wam jedynie podpowiedzieć, że używanie skrótów typu "wgl" w jakichkolwiek tekstach jest niedopuszczalne i kłuje w oczy, ale wszystko przed Wami, mimo wszystko - jest zajebiście :D
    Jeśli chodzi o samą treść, to Emily jest zajebista (pewnie dlatego, że jest moją imenniczką, heheh), a Michelle tak pretensjonalna, że mam ochotę uderzyć ją w twarz. Duff trochę bezpłciowy, ale w duecie ze Slashem zyskuje (właściwie obaj zyskują) taki gunsowy charakterek, zajebista sprawa. Wasi bohaterowie są dynamiczni i czekam na jakieś większe zmiany charakterologiczne (zwłaszcza w Michelle xd). Steven i Izzy są totalnym przeciwieństwem Stevena i Izzyego z mojego opowiadania, co się chwali, bo mogę sobie spojrzeć na nich z innej perspektywy. Stevena trochę za mało, pliiiiiz, wrzućcie jakiś wątek Adlera, będziecie moimi bogami <3 Adler zawsze taki pomijany w opowiadaniach, aż mi go szkoda :<
    W każdym razie, jest dobrze, czekam niecierpliwie na następny rozdział. Szlifujcie styl, poprawiajcie błędy, rozwijajcie się, bo pisanie to świetna sprawa ;)

    I dzięki wielkie za opinię u mnie, mam nadzieję, że wrócicie do mnie -> adlers-appetite.blogspot.com
    <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę że koleżanka jest doświadczona w tych tematach? Dobrze przeczytać opinię kogoś zorientowanego w tej dziedzinie, bardziej od nas.
    Cieszę się że ci się podoba.

    ~Magda

    OdpowiedzUsuń