The One - Limp Bizkit
Ten czas ciągnął się w nieskończoność, a minęły zaledwie 2 minuty. Rozważałam wszystkie plusy, minusy i to czy jest miejsce w moim życiu dla kolejnego faceta. Postanowiłam nie trzymać tak długo Slasha w niepewności.
- Slash, to dla mnie za wcześnie, nie jestem jeszcze gotowa. Przykro mi. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Saul przez chwilę patrzył się na mnie z niedowierzaniem. W jego spojrzeniu widać było nie tylko szok, ale także smutek. Nie sądziłam, że można ujrzeć takie uczucia u gwiazdy rocka. Po chwili obrócił głowę w stronę miasta, a ja już nie mogłam spoglądać mu w oczy.
- Nie ma sprawy. - powiedział wyjmując papierosa z paczki. - w sumie, to byłem na to gotowy. - po jego sposobie szukania zapalniczki widać było, że jednak gotowy na to nie był.
Zapanowała niezręczna cisza. W tej sytuacji chyba nikt nie wiedział co miał powiedzieć. Przecież nie będziemy rozmawiać o pogodzie, czy też o zwierzętach w schronisku...Wpatrywałam się ślepo w panoramę Los Angeles. W tle słychać było dźwięk jaki wydawały świerszcze, nasze niespokojne oddechy, a także pohukiwanie sowy. Było niesamowicie romantycznie, jednak był to klimat zdecydowanie dla par.
- Nie obrażaj się na mnie. Nasza przyjaźń dalej będzie trwać. Mam złe wspomnienia jeszcze po ostatnim toksycznym związku.
- Tak, pamiętam. Opowiadałaś mi... W porządku, rozumiem. - uśmiechnął się krzywo, po czym poszedł do auta i wrócił z butelką wina. - Miało być na uczczenie Nas. Niestety Nas nie ma. Ale alkohol i tak został. No więc, może uczcimy brak Nas? - nie mam pojęcia czemu, ale każde jego słowo mnie bolało. Mimo tego, co przed chwilą się wydarzyło, miałam ochotę go przytulić.
- Każda okazja jest dobra żeby się napić, ale nie za dużo, bo i tak mam już przerąbane u rodziców, za to że w ogóle sięgam po alkohol. - uśmiechnęłam się krzywo. W rzeczywistości jednak miałam ochotę się porządnie najebać. Chciałam wreszcie zapić smutki, które w sobie nosiłam. Nie miałam ochoty pić ani z Michelle, ani z Duffem, ani z Carmen, ani z nikim innym. Chciałam napić się ze Slashem - był wspaniałym towarzyszem do spożywania przeróżnych używek.
Slash uśmiechnął się promiennie, tak jak uśmiechał się zanim zadał to głupie pytanie. Z łatwością otworzył butelkę, z bagażnika sięgnął jeszcze dwa kieliszki - byłam zdziwiona i to bardzo zdziwiona. Slash przyniósł ze sobą kieliszki i nie były to kieliszki zrobione ze zniczy, tylko dwa duże, porządne kieliszki!
- To zdrowie.
- Zdrowie, Hudson!
Na wzgórzach siedzieliśmy do rana. Saul nie miał ze sobą jednego, a trzy wina, także trunku do następnego dnia spokojnie starczyło. Następną butelkę piliśmy już z gwinta. Dobre wychowanie poszło w kąt, ale za to wino wypite w dwójkę, duszkiem, w około 5 min smakuje i działa lepiej, niż to sączone z kieliszków przez kilka godzin. Przez całą noc prowadziliśmy nic nie znaczącą rozmowę, mój towarzysz nadal unikał mojego wzroku. Upił się za to niemiłosiernie i nie miał zamiaru zakończyć libacji. Zastanawiałam się czy pije bo lubi, czy najnormalniej w świecie zapija smutki. Rozmowa się toczyła. Między nami było niestety inaczej niż wcześniej. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym wszystkim.
- Powinniśmy chyba wracać - powiedziałam z lekką trudnością, kiedy niebo zaczęło zmieniać kolor z granatu w błękit.
Saul spojrzał ponad panoramę miasta, na wschodzące już słońce.
- Wypadało by.. Może pójdźmy do Duffa? Pewnie już wrócił z koncertu. Opowie nam jak było. - Wstał chwiejnym krokiem i bez słowa ruszył w stronę samochodu, nie zdając sobie chyba sprawy z tego ile promili ma we krwi.
- Oczywiście - powiedziałam z entuzjazmem pijaka. Jako że byłam pod wpływem, byłam gotowa zrobić chyba wszystko. - Ale wiesz, nie wiadomo czy nie będziemy im przeszkadzać. - uśmiechnęłam się szelmowsko. Jak na kobietę przystało, miałam słabszą głowę od Slasha, przez co wstanie z ziemi przysposobiło mi wiele problemu. Pierwsza próba zakończyła się klęską, druga też. Po trzeciej poddałam się upadając na ziemię. Po wylądowaniu z powrotem na glebie zaczęłam się głośno śmiać, nie wiadomo z czego, a także tarzać po podłożu. Slash nic nie powiedział. Pijany, bez namysłu rozłożył się na ziemi i wariował razem ze mną. Kiedy już nam przeszło, wróciliśmy do samochodu. Byliśmy gotowi ruszyć, Slash nie był jednak w stanie trafić kluczykami do stacyjki, to mu chyba dało do myślenia.
- Może lepiej się przejdźmy.
- Myślę, że tak będzie lepiej. Tylko uprzedzam, przed chwilą nie byłam w stanie wstać, a co dopiero iść na dół...
Slash:
Too much, Too young, Too Fast - Airbourne
Z lekką trudnością wysiadłem z auta. Dla bezpieczeństwa podpierałem się jedną ręką o wóz. Podszedłem do drzwi od strony których siedziała Emily. Otworzyłem i wyciągnąłem rękę aby pomóc jej wyjść.
- Saul, jaki ty jesteś dżentelmeński. - powiedziała sepleniąc, chyba alkohol teraz do końca do niej doszedł.
Kiedy już z trudnością wysiadła z auta zbliżyła się do mnie. Jej twarz znalazła się zaledwie 10 centymetrów od mojej. Popatrzyła mi w oczy z tą swoją pewnością siebie. Nie wiedziałem do końca, co się za chwilę stanie. Totalnie zbiła mnie z tropu. Chwilę tak mi się przyglądała, wodząc wzrokiem między moimi oczami a ustami, po czym namiętnie mnie pocałowała. Odwzajemniłem. Nie miałem nic przeciwko temu, jednak kiedy włożyła ręce pod moją koszulkę, kiedy poczułem jej dłonie na ciele przerwałem. Nie chciałem, żeby zrobiła coś tylko z powodu tego, że jest pijana. Normalnie bym to wykorzystał i od razu poszedłbym się z nią pieprzyć, ale z Em było całkiem inaczej. Po prostu, nie mógłbym jej tego zrobić.
- Ktoś tu chyba za dużo wypił. Chodź księżniczko. - Przez całą tę sytuację szybko wytrzeźwiałem. Przewiesiłem Emily przez ramię, jak worek ziemniaków i powoli, nie spiesząc się ruszyłem w dół, w stronę miasta.
- No dobra, ja chyba czegoś tu nie rozumiem. Robisz te cyrki, zapraszasz mnie na wzgórze, pytasz czy chcę z tobą być, a teraz, gdy ja tego chce, ty mi próbujesz wmówić, że ja jestem pijana?! Nie, to nie! - cały czasz wykrzykiwała jakieś pijackie wywody, co swoją drogą dla mnie było urocze.
- Porozmawiamy jak będziesz trzeźwa, okej?
Nie wiadomo z czego, ale Emily nagle zaczęła się śmiać i nic już nie odpowiedziała. Ja zaś zastanawiałem się czy ten pocałunek był naprawdę szczery, czy był tylko pijackim pragnieniem. Myślałem nad tym całą drogą, aż pod kamienicę Duffa.
Michelle:
You Shook Me - Led Zeppelin
Wieczór był wyjątkowo zimny. Chłodne powietrze ukoiło moje nerwy, pozwoliło na chwilę zapomnieć. Jednak zaraz sobie przypomniałam to, co zrobił Duff. Niby nie mogłam go za to winić, jednocześnie nie miałam zamiaru udawać, że nic się nie stało. Byłam na niego wściekła, a jednocześnie wściekła na samą siebie. Chciałam tego, podobało mi się, a jednocześnie czułam się upokorzona. Zanim się zorientowałam z oczu poleciały mi łzy.
Nagle zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Tym kimś był Duff.
- Michelle, przepraszam. Nie wiedziałem jak ująć to w słowa, więc..
- Więc rzuciłeś się na mnie jak zwierze?! Spieprzaj! Nie masz co za mną iść. I tak nie poruchasz ... - Cały czas szłam przed siebie, nie zaszczyciwszy Duffa spojrzeniem.
- Tylko cię pocałowałem, a nie rzuciłem jak zwierzę. I wcale mi na tym nie zależy, no!
- Duff, jak byś to zrobił delikatnie, to bym zrozumiała, ale.. - sama nie wiem czemu, ale w tym momencie wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.
- Ale to było delikatnie. Ty chyba jeszcze nie widziałaś niedelikatnego pocałunku. - Przerwa. - A w ogóle dlaczego płaczesz?
- Myślałam, że mój pierwszy pocałunek będzie inny... - zatrzymałam się, odwróciłam i spojrzałam na Duffa z wyrzutem. - Przepraszam panie McKaganie, że jeszcze nigdy się nie całowałam. Że nie wiem, jak wygląda "niedelikatny pocałunek". Obiecuję, że się poprawię. - Momentalnie przestałam płakać, a wściekłość zastąpiła żal, który jeszcze przed chwilą mnie ogarniał.
- No przepraszam, nie wiedziałem...Zawsze możesz o nim zapomnieć i zaczniemy od nowa.
Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam się tylko na Duffa, a przez głowę przelatywało mi pełno myśli z nim związanych. Zastanawiałam się nad tym, czego on tak na prawdę chce. Chce zrobić sobie ze mnie głupie żarty? Założył się z kimś? Postawił sobie głupi cel pozbawienia 10 dziewczyn cnoty, a ja miałam być jedną z nich? A może faktycznie coś do mnie czuje?
- Co znaczy "zaczniemy od nowa"? Przecież my nic nie planowaliśmy. - zapytałam w końcu.
- No, może ci się coś zmieniło, no nie?
- W stosunku do ciebie?
- Tak.
Wtedy uzmysłowiłam sobie jedną rzecz. Dotarło do mnie w końcu, jak bardzo zbliżyłam się z Duffem przez ostatnie kilka miesięcy. Przez cały ten czas nie chciałam do siebie dopuścić tej myśli, jednak kiedy teraz stał przede mną, zaraz po naszym pierwszym pocałunku zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo Michael jest dla mnie ważny.
- Nie. Moje uczucia w stosunku do ciebie są cały czas takie same..
Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, a ja uznałam, że słowa są zbędne. Podeszłam do niego, stanęłam na palcach i zajrzałam mu głęboko w oczy, a po chwili nasze usta złączyły się w delikatnym, dla Duffa pewnie nawet nie wyczuwalnym pocałunku. Sama nie wiem, czemu to zrobiłam. Czemu tak się do niego zbliżyłam, mimo iż przed chwilą miałam ochotę za to samo go udusić. Jednak może to właśnie przez to. Przez to, że to ja pocałowałam jego a nie on mnie. Teraz nie czułam się jak szmata, którą chłopak chce tylko wykorzystać. W tej chwili to ja trzymałam wszystko w garści.
- Czy teraz ja mam uderzyć cię z liścia? - powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Możesz o tym zapomnieć i zaczniemy od nowa. - lewy kącik ust uniósł się wręcz niezauważalnie do góry.
Nic nie powiedział, tylko przygarnął mnie jedną ręką do siebie i pocałował. Ten pocałunek był tak cholernie inny od dwóch poprzednich. Jeżeli ten na koncercie uznałam za namiętny, faktycznie byłam w błędzie. Duff wpił się w moje usta jak wampir, przez co omal się nie udusiłam. Z braku tchu nogi się pode mną ugięły, jednak bliskość ciała Duffa, a także jego ręka nie pozwoliła mi upaść. Uczucia które chłopak włożył w tę całą czynność spodobały mi się do tego stopnia, że chociaż z powodu paraliżu było to trudne starałam się odwzajemnić.
- To było namiętnie - powiedział, kiedy już się od siebie odsunęliśmy, akcentując pierwsze słowo.
- Będziemy tak stać i się całować?
- No tak. A co, chcesz się od razu pieprzyć?
- Nie, niekoniecznie. Jak na jeden dzień mi wystarczy. - uśmiechnęłam się ładnie, a jednocześnie czułam jak rumieniec rozlewa się po mojej twarzy.
- No to może spacer?
zerknęłam na zegarek. Zbliżała się już północ. Na ulicach nie było żywej duży, wszyscy zainteresowani nadal bawili się na koncercie.
- No pewnie. I tak nie mam gdzie iść.
- Masz zamiar dzisiaj wracać do domu?
- No co ty. Powiedziałam rodzicom, że idę do Emily.. To chyba nie był najlepszy pomysł, bo teraz nie mam co ze sobą zrobić.
- Tak też myślałem. No to dzisiaj śpisz u mnie.
- To pytanie, stwierdzenie, czy rozkaz?
- Pytanie, stwierdzenie i rozkaz.
- No więc: Okej, zgadzam się; Dziękuję, że mi powiedziałeś; Zaczynam się chyba bać.
- No widzisz jaki jestem przekonujący. - W tym momencie puściła do mnie oko. - Ale czego tu się bać?
- Niczego, przecież żartuję - uśmiechnęłam się ładnie. Owszem, miałam pewne wątpliwości związane z spędzeniem nocy w domu Duffa, jednak w tej chwili odrzuciłam je na bok. Nie chciałam być już tą słodką dziewczynką, która boi się spojrzeć na chłopaka. Z resztą, od pewnego czasu już nią nie byłam... - To jak, idziemy? - objęłam Duffa w pasie i ruszyliśmy. Celem naszej przechadzki było mieszkanie Michaela, jednak wybraliśmy dłuższą drogę, prowadzącą przez park. O tej porze dnia był on wręcz nieco przerażający. Menele śpiące na ławkach, podejrzani kolesie dziwnie mi się przyglądający, wszechogarniająca ciemność rozjaśniana jedynie marnym światłem latarni rzadko osadzonych wzdłuż dróżki. Duff jednak nie pozwolił mi się bać. Cały czas gadał. Usta mu się nie zamykały. Chyba już zapomniał, że właśnie tracił szansę zobaczenia swojego ulubionego zespołu na żywo.
Około 1:30 w nocy dotarliśmy do mieszkania, padałam z nóg.
- To gdzie będę spać? W wannie? W sumie, to zawsze chciałam się przespać w wannie.
- No jak to gdzie? W moim łożu. Przecież to chyba normalnie, w końcu jesteś moją dziewczyną, nie?
Spojrzałam na niego z wątpliwością. Nie wiem, czy był to dobry pomysł, nie miałam jednak zamiaru ciągnąc tego tematu. - Pójdę się wykąpać. Skorzystam z twojego ręcznika, okej?
Duff pokiwał potakująco głową, po czym ruszyłam w stronę łazienki. O dziwo było w niej całkiem czysto, a jedynym defektem były nie domykające się drzwi. Na haczyku wisiał tylko jeden ręcznik. Uznałam więc, że to on należy do Duffa. Zaczęłam nalewać gorącej wody do wanny, a kiedy było jej już wystarczająco pozbawiłam się garderoby i wskoczyłam do niej. Rozluźniłam się do tego stopnia, że sama nie wiem, czy aby przypadkiem nie przysnęłam. Z tego stanu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Szybko się skuliłam i przyciągnęłam kolana pod brodę z nadzieją, że nieproszony gość nie zdążył zobaczyć zbyt dużo.
- Przyszedłem się tylko zapytać, czy nie potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał jakby nigdy nic. Podszedł do umywalki, wyciągnął szczoteczkę i zaczął myć zęby.
- Prócz łazienki w której nie ma żadnego Duffa? - wkurzyło mnie to, że nawet wykąpać się w spokoju nie mogę - No, przydałaby się piżama tak w prawdzie.
- Przecież w niczym Ci nie przeszkadzam. - odwrócił się do mnie tyłem - A jeżeli chodzi o piżamę, zaraz ci coś znajdę. Może być moja koszulka?
- Oczywiście, że tak. - wyszłam szybko z wody zwinnie okrywając się ręcznikiem. Usiadłam na brzegu wanny i przyglądałam się Michaelowi. - Nie przemyślałam tego, szczoteczki też nie mam.
- Chcesz moją? - zapytał z pianą w ustach, skutkiem czego cały się opluł.
- Duff, ale to niehigieniczne. - zaśmiałam się na widok chłopaka upapranego pastą.
- I tak już wymienialiśmy ślinę. - Wyjął szczoteczkę z ust i zaczął mi ją prezentować, niczym w reklamie Colgate.
Po zastanowieniu się przyznałam mu rację, sięgnęłam po jego szczoteczkę nałożyłam pastę i dokładnie wyszorowałam zęby. W tym czasie Duff przyniósł mi swoją koszulkę. Gdy w łazience zostałam już sama założyłam na siebie bieliznę i bluzkę Michaela. Była na mnie za duża, o wiele za duża. Nie miałam niestety innego wyjścia, przecież nie będę spać nago. Kiedy już w miarę osuszyłam włosy skierowałam się w stronę pokoju McKagana.
Weszłam do sypialni. Duff leżał na swoim luksusowym łóżku. Dołączyłam do niego. Na początku czułam się nieswojo, w końcu Michael był pierwszym facetem z którym miałam spać w jednym łóżku, nie licząc mojego ojca. Chłopak przywitał mnie uśmiechem. Wiedziałam, że czegoś chce. Nie będzie tak łatwo, panie Mckagan - pomyślałam, po czym z cwaniackim uśmiechem obróciłam się do niego plecami. Duff jednak chyba zrozumiał, że nie ma na co liczyć. Przytulił się tylko do mnie, pocałował w policzek, a do ucha wyszeptał krótkie "dobranoc". Nie musiałam długo czekać na sen, który w ramionach Michaela był wyjątkowo spokojny.
Emily:
Evil Woman - Black Sabbath
Gdy przebudzałam się z mojego cudownego snu, w którym swoją drogą główną rolę odgrywał Nikki Sixx, coś mi nie pasowało. Nie byłam w swoim łóżku. Nie byłam w sumie w niczyim łóżku. Właśnie. GDZIE JA BYŁAM?! Otwarłam oczy. Czy ja lunatykuje, a może lewituję? Tego nie wiedziałam, wiedziałam za to to, że nie stoję w miejscu. Cały czas się przemieszczałam. Przerażona zaczęłam się rozglądać, w tym także momencie doszło do mnie jak bardzo boli mnie głowa. Kurwa, chyba za dużo wypiłam - pomyślałam. Nagle wzrokiem napotkałam czarną czuprynę Slasha. Slash.. właśnie, Slash! Kurwa! Co ja zrobiłam?! Czy to był tylko sen? A może rzeczywistość. Nie wiedziałam, ale coś podpowiadało mi że jednak to wydarzyło się na jawie. Jak ja mogłam być taka głupia?! Przez moją głowę przewijało się milion różnych myśli. Po co ja piłam to cholerne wino?! Gdyby nie to, taka sytuacja nie miałaby w ogóle miejsca. Jednak koniec końców, po długim monologu toczącym się w moim globusie, doszłam do wniosku, że chyba nie żałowałam tego, co wydarzyło się kilka godzin temu. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Nie sądziłam że mogę zaufać innemu facetowi. W końcu miałam z nimi wszystkim skończyć. Miałam okres, w którym zastanawiałam się nawet nad zmianą orientacji. Nie no, na szczęście aż tak źle nie było. W każdym razie od pewnego czasu czułam pewnego rodzaju wstręt do facetów. Ze Slashem, stety lub niestety było inaczej. Chyba nie chciałam aby był tylko moim przyjacielem, chyba chciałam czegoś więcej. Chyba na pewno. Po chwili namysłu, postanowiłam przerwać ciszę pomiędzy nami.
- Slash, gdzie ja jestem? - powiedziałam zachrypniętym, przepitym głosem.
- W tej chwili? Właśnie dochodzimy do mieszkania Duffa. Nawet dobrze się składa, że już się obudziłaś. - postawił mnie na ziemi, jednak nadal dyskretnie podtrzymywał. Patrzył na mnie wzrokiem, z którego nie potrafiłam odczytać żadnych konkretnych uczuć.
- Slash, chyba powinniśmy coś wyjaśnić zanim tam wejdziemy. - stwierdziłam. No bo jak nie teraz, to kiedy? Nigdy nie lubiłam zostawiać czegoś na później, wolałam od razu mieć wszystko jasne.
- A więc .. - zapalił papierosa patrząc na mnie przymrużonymi oczami. - O czym chcesz porozmawiać? - Nie podobała mi się jego pewność siebie.
Zanim zaczęłam swą przemowę wyciągnęłam z paczki Saula jednego papierosa, po czym odpaliłam go od jego fajki. Chciałam pokazać, że nie ma przed sobą, jakiejś niepewnej siebie dziewczynki, z którą może robić co chce.
- No więc, pewnie pamiętasz to, co wydarzyło się, gdy wysiadałam z samochodu? - zaciągnęłam się dymem.
- Masz na myśli to, jak mnie pocałowałaś? No pewnie, że pamiętam - uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- No więc właśnie. Zmieniłam zdanie co do ciebie. - stwierdziłam że czyny zastąpią słowa, po czym namiętnie pocałowałam Slasha.
- Oooo. Widzę, że jesteś typową kobietą. Zmienna i narwana - znowu ten uśmiech. Potem pamiętam tylko nogi jak z waty: trzeba przyznać jedno, Slash świetnie całuje.
- Przyzwyczajaj się - także posłałam mu uśmiech
- Bardzo chętnie - puścił do mnie oczko. Odniosłam wrażenie, że był świetnie przygotowany na to, że zmienię decyzję. Rzuciwszy peta na ziemię podszedł i zapukał do drzwi mieszkania naszego przyjaciela. Ruszyłam za nim, nadal paląc papierosa.
Otworzyła nam Michelle. Tylko pytanie co ona tu robiła. Jednak jej wygląd mówił wszystko. Miała na sobie koszulkę Duffa - czyli musiała tutaj spać. Miała rozczochrane włosy i ogólnie wszystko to co zawsze ma osoba świeżo po przebudzeniu.
- Cześć. Co.. co wy tu robicie? - zająknęła się widocznie zażenowana cała tą sytuacją. Chyba pomyślała, że podejrzewaliśmy ją o nie wiadomo co.
Slash oczywiście zaczął się śmiać.
- Niee, co TY tutaj robisz? - powiedziałam ze zdziwieniem w głosie
- Ja? No .. ten no .. śpię. Ale .. Slash! O co ty mnie podejrzewasz! - I znowu ten tak dobrze znany mi rumieniec.
Śmiech jest jednak zaraźliwy, więc ja także zaczęłam chichotać.
Nagle z sypialni wyszedł Duff, przecierał zaspane jeszcze oczy. Na sobie miał jedynie bokserki. Coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno moja przyjaciółka nadal jest taka niewinna. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, po czym zaciągnęła mnie do łazienki.
- Noo, to ty się ładnie bawisz - powiedziałam pół szeptem.
- Emily! Ale my nic nie robiliśmy. No .. prócz paru pocałunków. - w oczach przyjaciółki zobaczyłam radość, jakiej nie było tam dawno.
- Ha! Wiedziałam. No ale gratuluję. - powiedziałam po czym przytuliłam Michelle.
- Na początku jednak dostał ode mnie w twarz. Z resztą, opowiem Ci dokładnie później. Ty lepiej powiedz, co u ciebie, bo coś czuję, że masz mi wiele do przekazania.
- Hahaha no i prawidłowo. Szybko się uczysz. - zaczęłam się śmiać. - Slash zabrał mnie na wzgórze, gdzie zapytał mnie czy chcę z nim być. Odmówiłam, jednak gdy wszystko przemyślałam, zgodziłam się. Ale ze szczegółami opowiem ci później.
Michelle uśmiechnęła się do mnie serdecznie, słowa w tej sytuacji były zbędne. Złapała mnie ze dłoń, mocno ścisnęła i pociągnęła w stronę kuchni, gdzie czekali na nas chłopcy. Duff przywitał Michelle delikatnym pocałunkiem w czoło i krótkim "dzień dobry" widać dopiero co ich obudziliśmy. Wyglądali razem na prawdę uroczo, miałam jednak nadzieję, że Duff nie skrzywdzi Michelle. Obawiam się, że miałby wtedy do czynienia ze mną.
Kiedy tak stałam wpatrzona w te gołąbeczki od tyłu podszedł mnie Slash. On, w porównaniu do Duffa pozwolił sobie na śmielszy krok i pocałował mnie w szyję. Nie powiem, spodobało mi się to, nie miałam jednak zamiaru mizdrzyć się przy Duffie i Michelle, także odwróciłam się i szepnęłam Slashowi do ucha " nie teraz ". Oczywiście od razu zrozumiał o co mi chodzi, grzecznie się odsunął i ograniczył do trzymania za rękę.
Cały dzień spędziliśmy razem. Po południu doszli do nas Steven, Axl i Izzy. Ich osobiście nie zdziwiła zmiana statusu ich przyjaciół. Plan dnia mieliśmy taki jak w każdą sobotę, a wieczorem chłopaki, jak przystało na prawdziwych dżentelmenów odprowadzili nas zaraz pod drzwi domu Michelle. Moi rodzice mieli dyżur w szpitalu, nie chciałam siedzieć w domu sama, a w dodatku noc była idealnym czasem na opowiedzenie sobie "wszystkiego ze szczegółami ".
* Około pół roku później *
Michelle:
Iron Man - Black Sabbath
Impreza. Jedna z wielu. Od kiedy zaczęłam być z Duffem, jeszcze bardziej zbliżyłam się z chłopakami. Teraz domówki były dla mnie rutyną. Oczywiście w tym wszystkim wspierała mnie Em. Dzięki niej i chłopakom dawałam radę z dogadywaniem się z ludźmi. Z czasem szło mi coraz lepiej.
Jak już mówiłam, było to typowa Gunsowa impreza. Dużo ludzi, których w większości nikt z nas nie znał, alkohol i to, co wtedy nadal było dla mnie czymś odległym - narkotyki.
Rozejrzałam się po salonie domu Em. Tak, akurat ta impreza była u Emily. Jej rodzice pojechali na tydzień na Malediwy, chata wolna, grzech tego nie wykorzystać.
W jednym rogu moja przyjaciółka obściskująca się ze Slashem, w drugim ledwo kontaktujący już Izzy. Steven bawiący się w najlepsze tańcząc z jakąś laską na stole. Axl palący już chyba 20 papierosa w ciągu 15 min przyglądający się atutom przechodzących koło niego dziewczyn. Byli wszyscy. Wszyscy, prócz Duffa. Pewnie poszedł na chwile do pokoju Em - pomyślałam. Ruszyłam w stronę sypialni przyjaciółki. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam jego. Bingo! Po chwili radość ustąpiła jednak wątpliwości. Duff właśnie przygotowywał sprzęt. Nie wiedziałam, czy chce, abym mu przeszkadzała.
- Cześć kochanie. - uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. Był już pijany i to nawet więcej niż pijany.
Nie powiedziałam nic, Weszłam, zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam koło mojego chłopaka. Sięgnęłam po strzykawkę i zaczęłam jej się dokładnie przyglądać. Tak jak bym widziała ją pierwszy raz w życiu.
- Dlaczego to robisz?
- Dla zabawy! Dla odjazdu! To zajebista rzecz! Chcesz trochę? Nie zaszkodzi ci. - Z podniecenia oczy aż mu lśniły.
Spojrzałam na Duffa, a potem na woreczek z heroiną, który trzymał w ręce.
Tyle razy widziałam już ludzi zaraz po zażyciu. Mieli totalny odlot. Nie powiem, nie raz zastanawiałam się, jak to jest. Byłam bardzo ciekawa, ale jednocześnie czegoś się obawiałam. A co, jeżeli mój organizm jednak nie wytrzyma? .. Chuj z tym! Po pierwszym razie nic się przecież nie stanie, a ja chcę tylko spróbować.
Nie powiedziałam nic, usiadłam tylko wygodnie koło mojego ukochanego i podwinęłam rękaw. Zamknęłam oczy i z mocno zaciśniętymi zębami czekałam, aż Duff uczyni swoją powinność.
Czułam jak zawiązywał mi coś na ramieniu, po czym kazał mi się rozluźnić. Nagle poczułam lekkie uczucie i płyn wpływający do moich żył. Otworzyłam oczy. Moje źrenice nie reagowały już na światło, poczułam stan nagłej euforii. W tej chwili już nic się dla mnie się nie liczyło. Oddawałam się tej cudownej chwili. Opadliśmy wraz z Duffem z pozycji siedzącej do półleżącej, opierając się o bok łóżka.
Pamiętam jeszcze ostatnią myśl, jaka mnie naszła. Bardzo cieszyłam się, że to Duff podał mi pierwszy raz heroinę. Wspólne ćpanie łączy ludzi. Moja więź z Michaelem zacieśniła się jeszcze mocniej. Teraz, kiedy czułam na sobie ciężar jego ciała, które bezsilnie na mnie opadło chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Mój ukochany obok, a w żyłach ta wspaniała substancja. A potem już tylko ciemność...
Był wieczór. Siedziałam w domu sama ze Slashem. Już do tego przywykłam: zawsze, kiedy rodziców nie było w domu zaglądał do mnie Slash. Czasem towarzyszyła nam jeszcze Michelle, albo Michelle z Duffem. Nie raz wychodziliśmy do Rainbow, Whiskey, Roxy czy Cathouse (te i wiele innych miejsc pokroju melin znałam już wtedy na pamięć). Dzisiaj jednak byliśmy sami i nigdzie się nie wybieraliśmy. Siedzieliśmy po prostu na moim łóżku i brzdąkaliśmy coś na gitarach. W pewnym momencie naszła mnie nagła ochota na pocałowanie Slasha, co też zrobiłam. Saul odwzajemnił, odwzajemnił jednak trochę inaczej niż zwykle. Jego pocałunek był głodny. Jako, że nie byłam w tych sprawach jeszcze tak obeznana, nie wiedziałam do czego to zmierza, ale w podświadomości coś podpowiadało mi co się szykuje. Nie przeciwstawiałam się a wręcz przeciwnie, ulegałam. Slash wziął i odłożył moją gitarę, jego już dawno leżała na ziemi. Nadal mnie całował, całował coraz bardziej namiętnie. W głowie mignęła mi pewna myśl, jednak jeszcze jej do siebie nie dopuszczałam. Pod naciskiem ciała Slasha położyłam się na łóżku. Saul nadal wpijał się w moje usta, ja nadal odwzajemniałam. Chwila zawahania przyszła, kiedy zaczął wędrować dłońmi po moim ciele wprost pod koszulkę. Hudson chyba to poczuł, popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, jak by chciał dostać zezwolenie na dalsze działania. Nie odpowiedziałam, tylko go pocałowałam. Byłam pewna, że tego chcę. Dalsze wydarzenia potoczyły się już lawinowo. Szybko pozbyliśmy się ubrań, a kiedy obydwoje byliśmy gotowi, przeszliśmy do sedna. Nie mam zamiaru dokładnie wam tego opowiadać, powiem jedynie, że było cudownie. W tej chwili świat nie istniał. Nie było kłótni z rodzicami, problemów w szkole. Nie było Michelle, Dave'a, Cindy, Duffa, Susan, Izzy'ego.. Nie było nikogo prócz mnie i Slasha. Niektórzy pewnie skrytykują, że odważyłam się na taki krok już w wieku 15 lat, zaledwie pięć miesięcy po tym, jak zaczęłam być z Saulem. Jednak ja nie żałuję. Nie żałuję tego teraz, ani nie żałowałam tego wtedy. Po całym wydarzeniu leżeliśmy wtuleni, okryci kocem. Milczeliśmy, bo w tamtej chwili słowa były zbędne.
__________________________________________
Tak więc, kolejny rozdział jest. Mamy nadzieję, że udało nam się zrównoważyć ilość opisów w stosunku do dialogów. Zapraszamy do czytania i mamy nadzieję na co najmniej milion komentarzy B)
Dodatkowo zapraszamy na nową zakładkę "O blogu". Jest tam parę informacji które mogą was zaciekawić.
Z góry informujemy, że nie wiemy kiedy pojawi się następny rozdział. W przyszłym miesiącu czekają nas wycieczki itp. Postaram się jednak wyrobić jak najprędzej.
Pozdrawiamy!
~ Magda&Michelle.
Hahahah, jakby kieliszki były zrobione ze zniczy, to nie byłyby to kieliszki, tylko dzbany! xDDD Doobre...
OdpowiedzUsuńHhahah Emily i Slash pijani turlają się po ziemi. Widok musiał być bezcenny xD
Dobrze, że Hudson nie był taki zalany.
Wooorek ziemniaków.
HAAHAHAHAHAHAHA
Ten Duff. Irytuje mnie ten McKagan. :/ Nie podoba mi się jego zachowanie. :c Wkurza...
Łe i szkoda, że Michelle jest z nim. Bardziej by mi pasowała do Izzy'ego. Stradlin cichy, ona też. xDD Ale kto wie?
Niehigieniczne hahahahahha! Jak ja z chłopakami z klasy piję z jednej butli (soczek oczywiście :D albo cola) to też jest niehigienicznie? xDDD
Hahhaha Slash Emily nosi xDDDDDDDDDD
Michelle w koszulce Duffa, hahahahha.
IZZY! KOCHAM GOŚCIA, NO UWIELBIAM GO! ON JEST GENIALNY!!! :************
No nie...nie ćpamy...tak nie wolno. :cccccc
OOOoooOOO Emily i Slash...
No słowem rozdział zajebisty, obfity w szczegóły. Piszcie szybciutko dalej.
Aha. i mam prośbę: dajcie troszeczkę humorku. Jakieś żarty i tak dalej. Oczywiście do tego najbardziej nadaje się Adlerek. xDDD Humorku troszkę brakuje, a jakbyście dodały to by było zajebiście wyjebiście!
Weny i pozdrawiam! :** <3<3
Sorry, nie mam klawiatury numerycznej xDDD
Duff Cię irytuje? A dziwne. Dlaczego? .. Ciekawi mnie to.
UsuńNo właśnie nie jest, ale kogo to obchodzi, nie? ;)
Jeżeli chodzi o izzy'ego, powiem Ci, że jeszcze nie raz się pojawi, spokojnie.
Dziękujemy za komentarz. Jeżeli chodzi o humor .. postaramy się. Nie jesteśmy chyba dobre w kreowaniu zabawnych sytuacji, a nie chcemy żeby wyszło słabo. Ale będziemy się starać. Z resztą, niektóre sytuacje same w sobie mogą byc dla Ciebie zabawne ;)
Sama nie wiem. Być może, że mam kontakt z takimi gościami na co dzień, znaczy facetami z takim charakterem jak Duff w tym opowiadaniu. A Ci goście to głupie kutasy, więc może dlatego mnie irytuje. xD
UsuńTak! Więcej Izzy'ego! :3333
Ehh...dorzućcie Adlerka, sama jego obecność w opowiadaniu jest rozbrajająca. xDD W moim ostatnio się kłócili kto jest Tolkiem z Kociej Ferajny xDDD
Tak. Są zabawne. :333
Co? Michelle z Izzym by pasowali do siebie? hahaha.
UsuńPrzeciwieństwa się przyciągają. A ona z nim by się zachowywali, kurde nwm jakby to opisać. No wiesz nie wiedzą co mają zrobić. Czy złapanie się za rękę to nie za szybko albo czy takie rzeczy nie dopiero po ślubie?
No. Zacny rozdzialik, jak zawsze ;3
OdpowiedzUsuńMamy seks, narkotyki i rock & roll, stwierdzam zatem, że jest bombowo :D
Opisy są proporcjonalne do dialogów, jak najbardziej.
Eee tam, ja też z moimi przyjaciółmi dzielimy się piciem, więc chuj z tym, że niehigienicznie, zwłaszcza, że już się Michelle i Duff miziali xDD
Ale te parki są piękne, jest tak romantycznie, ach <333
Życzę weny i pozdrawiam ;******
Ja kiedyś jedną wodę z całą drużyną koszykarską miałam. Albo jednego loda na 3 osoby. Ew ostatnio .. napój energetyczny na 2, a potem ostatni łyk to same plwociny. c: Bleeee ..
UsuńJakże różna opinia na temat par (dokładnie do Michelle i Duffa) od Estranged. ;D
Dziękujemy bardzo za komentarz!
Zajebiste. Tak to ujmę, bo nie ma do czego się przyczepić. Kompletnie do niczego, co mnie zasmuca :)
OdpowiedzUsuńO matko. Dziękujemy bardzo. :)))
UsuńMi się właśnie Duff z Michelle bardzo podoba. Na pewno razem słodko by wyglądali. Jeszcze jak ona na palcach musi stanąć, żeby go pocałować to już kompletna słodycz. To, że Duff wyszedł z koncertu swojego ulubionego zespołu dla dziewczyny, która dała mu z liścia to jest na prawdę dużo. Ja bym nie umiała wyjść nawet jeśli powiedziano mi, że mój dom się pali lub gorsze rzeczy. Jestem pełna podziwu. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli Michelle byłaby mojego wzrostu, a Duff stałby wyprostowany, obawiam się że i ze staniem na palcach byłby problem z pocałowaniem go. Ale mnie to by nie przeszkadzało c:
UsuńNo cóż, mamy w komentarzach odmienne zdania jak widzę, ale to dobrze. Może i nie wszyscy będą WIECZNIE zadowoleni, ale mam wrażenie, że każdy w tym opowiadaniu znajdzie interesujący go wątek :)))) A człowiek czasem i ponarzekać musi. ;)
Ja gdybym stała do niego na palcach to chyba by starczyło, żeby ledwo sięgnąć do początku jego szyi, ale bo jeszcze niżej. Ale i tak mam nadzieje, że mój przyszły mąż będzie takiego wzrostu jak Duff :)
UsuńOczy mi oficjalnie ochujały, ale przeczytałam i powiem - tak na dobry początek - że rozdział ten spoliczkował mnie ze zdwojoną siłą. Nie wiele pamiętam z poprzednich, więc musiałam trochę posiedzieć i kojarzyć fakty. Ale mniejsza z tym, bo dlaczego mnie spoliczkował? Dlaczego taki chamski liść prosto w pysk? Bo mam dziwne wrażenie, że Wasz(?) styl pisania przeszedł jakąś transformacje. Może i przesadzam, ale. Niebo a ziemia. O stokroć bardziej mi się podoba, mimo, że poprzednie też były niczego sobie. :)
OdpowiedzUsuńTreść. Czy tam fabuła. Dużo informacji na raz, muszę przyznać i trudno będzie to ogarnąć na raz, więc na czym by się tu skupić... Bardzo podobają mi się rozmowy Duffa i Michelle, są takie naturalnie, nic na siłę. Pięknie. Chociaż nie przypominam sobie, żeby zdeklarowali ten "związek" ale może to i lepiej, wszystko, co wychodzi naturalnie jest o wiele lepsze. Czego nie mogę z kolei powiedzieć o Slashu i Michelle. Czytając początek rozdziału miałam ochotę się wielce zbulwersować i walnąć wykład na temat marnowania sobie życia i nie mówienia niczego wprost (tu mam na myśli, że Em "nie była jeszcze gotowa"). Nasza żałosna egzystencja - moim zdaniem - byłaby o wiele łatwiejsza, gdybyśmy przedstawiali wprost swoje myśli, chociaż w sumie nie o to chodziło... Tak, tak naprawdę nie zrozumiałam dlaczego ona tak bardzo chciała zaczekać. Toksyczny związek, hm? Wychodzę z założenia, że jedna "miłość" się kończy, by zrobić miejsce następnej, więc czy jest sens czekać? Nie bardzo. Oni też długo nie czekali. Kilka linijek, akapitów i pierdyliard słów później postanowili, że zostaną parą, a Slash, że zostanie pedofilem. Tak. Bo ile on ma lat? 18? 20? A ona 15. Więc tak.
Nie bierzcie tego na poważnie.
Dalej jest temat heroiny i tego, jaką wielką "więź" spowodowała między Duffem i Michelle, bo jak ona twierdzi - to właśnie to małe, słodkie coś w strzykawce zacieśniło więzy między nimi. I muszę powiedzieć, że jest to poniekąd fascynujące. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, by prochy łączyły ludzi. Rozumiem, że łączy muzyka, zainteresowania, ten sam kolor skóry, czy... inne rzeczy, ale żeby prochy? Zapowiada się głębsza rozkmina, coś czuję. Tak samo. Sam wątek pierwszego ćpania. Rozumiem, że to w ogromnym stopniu wpłynie na Michelle, mam racje? Na całe jej życie, na związek z Duffem? Tak, na pewno tak będzie.
Tak na dobrą sprawę nie wiem, co jeszcze napisać i choć wiem, że się rozpisałam, to czuję, że nie powiedziałam wszystkiego, co miałam. Nawet nie wiem, czy mogę się tu wyżalić, ale w owym momencie moje palce wręcz tańczą na tej klawiaturze i gdybym tylko miała pomysł na kolejny rozdział, gdyby tylko oczy nie odmawiały mi posłuszeństwa... No cóż. Skoro jesteśmy już przy tym, zawsze byłam ciekawa, czy takie dłuuuuugie rozdziały powstawały na raz, czy były pisane po trochu. Więc pytam. Pisałyście to na raz? Bo koniec końców wyszło zajebiście i pragnę poznać tego źródło. :)
+ Podpisuję się pod słowami Estranged: WIĘCEJ IZZY'EGO!
Slasha i Michelle? No tak, jasne ._.
UsuńSlasha i Emily! Damn....
Na początek: dziękujemy za komentarz, mimo iż oczy nie dawały rady ;)))
UsuńKurcze, mogłaś nam tego nie mówić. Teraz mam jakieś dziwne wrażenie, że następny rozdział pięknie spierdolimy pod względem stylu pisania ;____;
Jak dla mnie wszystko co naturalne jest dobre. Związek, tak samo jak przyjaźń ma się tworzyć, a nie istnieć od pytania. Tak jest też w naszym opowiadaniu .. w końcu z przemyśleń dziewczyn doskonale to wynika. A jeżeli chodzi o Em i Slasha... wydaje mi się, że ona się trochę bała. W sumie, to jej się nie ma co dziwić. On ma 18. W świetle prawa to faktycznie przestępstwo... chyba. Nie ma przypadkiem tak, że jak jest różnica wieku 3 lata, to jest okej?
Serio? A ja zawsze miałam wrażenie, że wspólne ćpanie łączy. No wiesz.. pozwalasz komuś wstrzyknąć coś sobie do żyły. Musisz mu cholernie ufać (albo być bardzo łatwowierny) żeby się na to zgodzić ;)) A co do przełomie w życiu Michelle z powodu narkotyków .... No cóż, zobaczysz c:
Gdyby nie to, że nieco późno zaczęłyśmy pisać i zastała nas noc, spokojnie napisałybyśmy to w jeden dzień c: Mamy na to pewien sposób.
BĘDZIE WIĘCEJ IZZY'EGO! TYLKO NAS NIE BIJ! :D
Prawnie (w Polsce) od 16 roku życia można się legalnie jebać, a porno oglądać od 18 - fuck logic xd Więc Slashie łamie polskie prawo z Em. Ale nie wiem jak jest w ju es ej xd
UsuńO, ja też, podobnie jak moim przedmówcy, wstawiłam tutaj trochę Adlera, szkoda mi, że zawsze jest taki pomijany (pewnie dlatego o nim piszę XD).
OdpowiedzUsuńOgólnie jest dobrze, ale szlifujcie, szlifujcie styl, nie będę powtarzać tego, co napisałam w poprzednim komentarzu, ale to nadal aktualne :)
Troche jakoś nie widzę Slasha, który po pięciu miesiącach nie zaruchał, ale to fajnie, że kreujecie go na takiego innego niż wszędzie indziej. U mnie Slash jest ruchaczem na przykład XD
Izzy'ego też mało, a szkoda. Ogólnie akcja bardzo powoli się rozwija, czekam na jakiś szał :D
Jest dobrze, pozdrawiam :*
adlers-appetite.blogspot.com
Każdego z nich będzie w naszym opowiadaniu wystarczająco. Cierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńNapisałyśmy, że nie przeruchał się z Em, ale nie jest powiedziane, że nie przeruchał się w ogóle. To, co robił, bądź czego nie robił w czasie tych 5 min pozostawiamy już wam i waszej wyobraźni. c:
Kurcze, jedni mówią, że akcja rozwija się za szybko, inni że za wolno. No i bądź tu człowieku mądry! ;D. Mamy nadzieję, że znajdziemy ten złoty środek, aby każdy był zadowolony ;)
Dziękujemy za komentarz.
No chodzi o to, że on przez 5 miesięcy konkretnie Em nie zaruchał, ja bym na jego miejscu tyle nie wytrzymała XD
UsuńU mnie nowy rozdział - adlers-appetite.blogspot.com - zapraszam :)
Musiał by cierpliwy, to i nagroda czekała ;D
UsuńHahahahha, oj Slashie xd
UsuńW ogóle Wasz Slash jest zajebistym kontrastem do mojego, taki mi się przed chwilą wniosek nasunął XD
Hej! Chciałam Was poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńhttp://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award.html
PS Rozdział nadrobię, przysięgam XD
Zostałaś nominowana do Liebster Award! ♡
OdpowiedzUsuńSzczegóły:
http://november-rain-story.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html
Przeczytałam. W końcu.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że ten rozdział jest zajebisty! Postarałyście się z nim, serio.
Widać ogromną różnicę, między tamtymi rozdziałami, a tym. Nie mówię, że tamte były złe. Wręcz przeciwnie, były dobre, ale ten jest jeszcze lepszy! :)
Nie będę komentować fabuły, bo to chyba bez sensu xD
Przejdę do tego, że cholernie dużo się dzieje. Musiałam to ogarnąć. Wiecie, przegrzał mi się mózg od nawału informacji :D No, ale teraz złożyło się to ładnie w jedną całość.
Jestem pod wrażeniem.
Oby tak dalej!
Love,
Chelle ♡
Ciekawa jestem, czy moje przeczucia, że następny rozdział spieprzymy są trafne. c:
UsuńMimo to, dziękujemy. To co piszesz, jest na prawdę miłe i cieszymy się, że coraz lepiej nam idzie.
Jeszcze raz dziękujemy za komentarz :)
Wreszcie wpadłam, przepraszam za tyle zwłoki.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę dobry, aczkolwiek dostrzegłam parę błędów.
Akcja- troszkę za szybko. Jakoś tak nie do końca naturalnie jak dla mnie, ale mimo to zajebiście opisane, świetnie się czytało.
Zaskoczył mnie ten przeskok w czasie, ale pozytywnie :)
Czekam na ciąg dalszy przygód Michelle i Em w pięknej Kalifornii XD
Hugs, Rocky.
I jeszcze, u mnie nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://adlers-appetite.blogspot.com/2014/05/rozdzia-iii.html
Moja osoba nominowała Twoją osobę do tego cudownego czegoś pod tytułem Liebster Blog Award. Niżej link do pytań, na które teoretycznie powinno się odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńhttp://during-the-november-rain.blogspot.com/2014/05/bonusowy-jebacz-liebster-blog-award.html
PS. Chuj, że nominowały was cztery(?) osoby przede mną, zawsze muszę się wpierdolić na krzywy ryj .-.
Nie przeczytałam jeszcze, przepraszam :* Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale przeczytam dopiero w weekend. Z czasem jest u mnie ostatnio gorzej niż krucho :c
OdpowiedzUsuńPóki co zapraszam na nowy na http://we-are-lost-in-the-garden-of-eden.blogspot.com/:)
Ej, martwię się o Was, czemu tak długo nie ma nic nowego?!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na kolejny rozdział - adlers-appetite.blogspot.com
Odpowiedź na twoje pytanie znajduje się pod ostatnim rozdziałem :).
UsuńNominowałam Cię do Versatile Blogger Award!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNominowałam Was do Versatile Blogger Award.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękujemy, to bardzo duże wyróżnienie. Postaramy się odpowiedzieć na wszystkie nominacje w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńDobra, jestem. Przeczytałam i już się biorę za komentowanie :) Przepraszam, że dopiero teraz, ale tydzień temu miałam imprezkę, a dwa tygodnie temu, jak mówiłam, lekki zapierdziel. Dziś mam chwilę, więc się pojawiłam :) Ale nie o mnie tu chodzi.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nasi bohaterowie w końcu się sparowali. Duff i Michelle są całkiem uroczy, tylko niepokoi mnie to, z jaką łatwością dziewczyna sięgnęła przy nim po heroinę. Z jednej strony to dobrze, że Wy, jako autorki zdecydowałyście się na to, że dziewczyna sobie z nim jednak użyje, bo w większości opowiadań jest tak, że ukochane chłopaków trują im, żeby "nie brali tego gówna", fajnie więc, że tu jest inaczej :) Jednak lubię ją i nie chcę, żeby się stoczyła. Chociaż moja czytelnicza strona twierdzi, że może to być całkiem ciekawy wątek, więc w sumie jestem na tak :)
Co do Emily i Slasha, ich pierwszy raz był, jak wnioskuję, dosyć udany i to jest chyba ważniejsze, niż to, że miał miejsce trochę za wcześnie. Skoro dziewczyna tego nie żałuje, jest dobrze.
Póki co jest dość sielankowo, ale jak sądzę, to się szybko zmieni :) Jeśli mogę dodać swoją opinię o tym, czy akcja dzieje się za szybko, czy za wolno, to skorzystam z okazji i powiem, że jest idealnie. Nie gonicie tak, że nie da się ogarnąć, ani też nie ciągnięcie opowiadania za uszy. Jeśli chodzi o moje upodobania, to nie musicie niczego zmieniać :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na ostatni rozdział na we-are-lost-in-the-garden-of-eden.blogspot.com :)